Tłumaczenie: Łukasz
Witczak
Tytuł oryginału: The
Host
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data
wydania: listopad
2008
Kategoria: fantastyka, science fiction
Intruz jest książkowym hitem Stephenie
Meyer. Rok 2008 zdecydowanie był czasem pisarki. Oprócz premiery Intruza w tym samym roku, acz trochę
później, odbyła się kinowa adaptacja pierwszego tomu sagi Zmierzch. Meyer sprytnie to wykorzystała, dzięki czemu książka
stała się fenomenem i szybko schodziła z półek księgarni. Jednak fabuła w
stosunku do wampirzej sagi jest zupełnie inna, i przeznaczona dla czytelników
bardziej dojrzalszych.
Akcja
książki toczy się na Ziemi przejętej przez kosmiczną rasę „dusz”. Są one
rodzajem pasożytów, które nie potrafią samoistnie funkcjonować. W chwili gdy
zaczynamy czytać książkę, osiedlenie pasożytów praktycznie dobiega końca.
Jednak pozostaje garstka ludzi ukrywających się przed najeźdźcami. Melanie jest
jedną z nich, ale do czasu. Jej próba ucieczki przed łowcami, nie udaje się.
Zostaje poddana zabiegowi, podczas którego wczepia się jej duszę o imieniu
Wagabunda. Tak oto rozpoczyna się pełna zwrotów akcji przygoda, pisana głównie
z perspektywy duszy. Mimo wielu różnic, w końcu Wagabunda i Melanie dochodzą do
porozumienia. Wyruszają w długą podróż w poszukiwaniu ukochanego dziewczyny o
imieniu Jared i jej brata Jamie’go.
Po
przeczytaniu sagi Zmierzch, która
okazała się dla mnie niebywałą porażką, postanowiłam dać szansę Intruzowi.
Czytając go, na szczęście nie zawiodłam się. Głównym atutem książki, było
opisanie czegoś innego, a za razem oryginalnego. Wśród wszystkich książek jakie
czytałam, nie spotkałam się jeszcze z podobną fabułą. Po mdłym i przewidywalnym
Zmierzchu, miałam okazję przeczytać
coś, co pochłonęło mnie bez reszty. Powieść jest dosyć długa, a to bardzo
lubię. Ponieważ czytanie książek idzie mi bardzo szybko. Jednak, tym razem,
miałam więcej czasu na rozkoszowanie się lekturą.
Sama
pozycja należy do gatunku science fiction, jednak posiada dużo wątków
miłosnych. Ponadto, doprawiona jest harlequinowymi formułkami, przez co jej
głównym odbiorcą staje się płeć piękna. Powieść jest pisana prostym językiem,
dzięki czemu czytelnik nie powinien mieć problemów ze zrozumieniem treści.
Podsumowując,
książkę serdecznie polecam. Nie tylko w ciepłe i słoneczne dni. Natomiast panom
odradzam czytanie, gdyż odbiega trochę od klasycznych dzieł science fiction,
przez co może nie przypaść do gustu. Sądzę, że za jakiś czas ponownie wrócę do
czytania Intruza, jednak teraz
rozpoczynam poszukiwania kinowej adaptacji, której jestem bardzo ciekawa.
Oj tak, gdy przeczytałam to aż się dziwiłam, że to dzieło Meyer. Naprawdę zupełnie coś innego niż "Zmierzch". Książka fenomenalna, która wywołała u mnie skrajne emocje i wiele łez ^^ Podobno ma powstać i 2 tom...
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna^^ Fajnie konstruujesz zdania.
drugi tom:o. Nie mogę się doczekać;d
OdpowiedzUsuńCoś na dobry początek! Zostałaś nominowana do The Versatile Blog Award:
OdpowiedzUsuńhttp://nocne-szepty.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger-award.html
Ps.
Proponuję wyłączyć kod obrazkowy (mnie osobiście, zawsze denerwował).
żebym himitsu wiedziała jak to bym wyłączyła :D.
OdpowiedzUsuńzuaważyłam;d
OdpowiedzUsuńCzytałam Intruza, ale Zmierzchu nie miałam przyjemności czytać... :) Co do Intruza, no powiem Ci że mnie nie zafascynował. Podobała mi się książka, ale była dla mnie zbyt kobieca, zbyt... no nie wiem, lajtowa? Może to byłoby dobre określenie... A może po prostu byłam uprzedzona opiniami o Zmierzchu?
OdpowiedzUsuń