czwartek, 25 lipca 2013

Serce i dusza. Czyli recenzja Intruza



Autor: Stephenie Meyer
Tłumaczenie: Łukasz Witczak
Tytuł oryginału: The Host
Wydawnictwo:  Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania:  listopad 2008
Kategoria: fantastyka, science fiction


Intruz jest książkowym hitem Stephenie Meyer. Rok 2008 zdecydowanie był czasem pisarki. Oprócz premiery Intruza w tym samym roku, acz trochę później, odbyła się kinowa adaptacja pierwszego tomu sagi Zmierzch. Meyer sprytnie to wykorzystała, dzięki czemu książka stała się fenomenem i szybko schodziła z półek księgarni. Jednak fabuła w stosunku do wampirzej sagi jest zupełnie inna, i przeznaczona dla czytelników bardziej dojrzalszych. 
 Akcja książki toczy się na Ziemi przejętej przez kosmiczną rasę „dusz”. Są one rodzajem pasożytów, które nie potrafią samoistnie funkcjonować. W chwili gdy zaczynamy czytać książkę, osiedlenie pasożytów praktycznie dobiega końca. Jednak pozostaje garstka ludzi ukrywających się przed najeźdźcami. Melanie jest jedną z nich, ale do czasu. Jej próba ucieczki przed łowcami, nie udaje się. Zostaje poddana zabiegowi, podczas którego wczepia się jej duszę o imieniu Wagabunda. Tak oto rozpoczyna się pełna zwrotów akcji przygoda, pisana głównie z perspektywy duszy. Mimo wielu różnic, w końcu Wagabunda i Melanie dochodzą do porozumienia. Wyruszają w długą podróż w poszukiwaniu ukochanego dziewczyny o imieniu Jared i jej brata Jamie’go.
Po przeczytaniu sagi Zmierzch, która okazała się dla mnie niebywałą porażką, postanowiłam dać szansę Intruzowi. Czytając go, na szczęście nie zawiodłam się. Głównym atutem książki, było opisanie czegoś innego, a za razem oryginalnego. Wśród wszystkich książek jakie czytałam, nie spotkałam się jeszcze z podobną fabułą. Po mdłym i przewidywalnym Zmierzchu, miałam okazję przeczytać coś, co pochłonęło mnie bez reszty. Powieść jest dosyć długa, a to bardzo lubię. Ponieważ czytanie książek idzie mi bardzo szybko. Jednak, tym razem, miałam więcej czasu na rozkoszowanie się lekturą.
Sama pozycja należy do gatunku science fiction, jednak posiada dużo wątków miłosnych. Ponadto, doprawiona jest harlequinowymi formułkami, przez co jej głównym odbiorcą staje się płeć piękna. Powieść jest pisana prostym językiem, dzięki czemu czytelnik nie powinien mieć problemów ze zrozumieniem treści. 
Podsumowując, książkę serdecznie polecam. Nie tylko w ciepłe i słoneczne dni. Natomiast panom odradzam czytanie, gdyż odbiega trochę od klasycznych dzieł science fiction, przez co może nie przypaść do gustu. Sądzę, że za jakiś czas ponownie wrócę do czytania Intruza, jednak teraz rozpoczynam poszukiwania kinowej adaptacji, której jestem bardzo ciekawa.

6 komentarzy:

  1. Oj tak, gdy przeczytałam to aż się dziwiłam, że to dzieło Meyer. Naprawdę zupełnie coś innego niż "Zmierzch". Książka fenomenalna, która wywołała u mnie skrajne emocje i wiele łez ^^ Podobno ma powstać i 2 tom...
    Recenzja świetna^^ Fajnie konstruujesz zdania.

    OdpowiedzUsuń
  2. drugi tom:o. Nie mogę się doczekać;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś na dobry początek! Zostałaś nominowana do The Versatile Blog Award:
    http://nocne-szepty.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger-award.html

    Ps.
    Proponuję wyłączyć kod obrazkowy (mnie osobiście, zawsze denerwował).

    OdpowiedzUsuń
  4. żebym himitsu wiedziała jak to bym wyłączyła :D.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam Intruza, ale Zmierzchu nie miałam przyjemności czytać... :) Co do Intruza, no powiem Ci że mnie nie zafascynował. Podobała mi się książka, ale była dla mnie zbyt kobieca, zbyt... no nie wiem, lajtowa? Może to byłoby dobre określenie... A może po prostu byłam uprzedzona opiniami o Zmierzchu?

    OdpowiedzUsuń