Z okazji przekroczenia tysiąca wejść dodaję fragment książki jaki naskrobałam.:)
Oby do drugiego tysiąca;*
PROLOG:
W czasach starożytnej Grecji uznawana była za
symbol miłości, piękna, pożądania, płodności… Według powstałych mitów
nie posiadała rodziców, wyłoniła się z piany morskiej w pobliżu Cypru. I
ta oto wyspa stała się miejscem kultu tej pięknej Bogini. Jej wiernymi
towarzyszkami życia były Charyty. Mniej lub bardziej znane jako Trzy
Gracje - Eufrosyne, Aglaja i Talia. Wielu naukowców badało pochodzenie
Afrodyty, i nie tylko jej, ale po latach badań istnienia Olimpu i jego
mieszkańców zaczęło tracić na wiarygodności. Niektórzy zapaleńcy
jeszcze przez pewien czas próbowali udowodnić, że bogowie istnieli,
lecz w końcu zrezygnowali. Jednak prawda była inna, i to bardzo. Nie
dość, że oni naprawdę istnieli. To niemal idealnie manipulowali i
zwodzili archeologów którzy bardzo długo szukali dowodów. Jak już ktoś
był blisko udowodnienia swoich racji, znikał w tajemniczych
okolicznościach. Zawsze było jakieś wytłumaczenie, a to słabe serce, a
to problemy z ciśnieniem. Za każdym razem wyglądało to na przypadek.
Bogowie przez wieki dbali by o ich istnieniu nikt się nie dowiedział.
Afrodyta
należała do tych chowających się w cieniu, nie wychylała się. Nie
obnosiła się ze swoją boskością. Może dlatego, że była bękartem Zeusa. O
tym fakcie wiedział tylko sam bóg bogów i bogini miłości. Ojciec
wstydził się jej, wręcz brzydził. Wiedział, że jeśli reszta bogów
poznałaby prawdę straciłby autorytet. Zatem od dzieciństwa młoda bogini
wychowywała się w samotności. Przyjaciółkami były jej kwiaty, z którymi
rozmawiała często. Jednak, miewała momenty, gdy czuła się samotna w
świecie pełnym ludzi. Na początku bogowie byli zdziwieni jej
pojawieniem się. Natomiast, sam wielki Zeus pomyślał o wszystkim.
Rozpuścił plotkę o jej narodzinach i braku rodziców. Tak oto trafiła pod
opiekę jednej z Nimf. Wraz z upływem lat wyrastała na piękną, zgrabną
długowłosą blondynkę o błękitnych oczach. Spekulowano, kim mogła być jej
matka. Podejrzewano, że może być to jedna z syren, gdyż to woda wydała
ją na świat. Jednak Zeus uciszył ich i kazał dać dziewczynie spokój.
Mimo upływu czasu uważana była za dziwoląga, należała do typu
romantyczki. Jednak nigdy się nie zakochała. Każdy chłopak lub
mężczyzna, który próbował się do nie zbliżyć, został niemal natychmiast
odsuwany przez swoich rodziców. A oni nie mieli sił sprzeciwiać się
swoim rodzicom. Wiedziała, że jest skazana na wieczną samotność ponieważ
spoufalanie się ze śmiertelnikiem było kategorycznie zabronione.
Dziewczyna przez całe życie chodziła swoimi ścieżkami, aż w końcu
nabrała tyle odwagi, by nie bać się powiedzieć komuś prawdy prosto w
twarz. Dzięki temu udało jej się stworzyć imperium mody.
1. Początek
Był
bardzo zimny poranek. Maggie ubierała się w pośpiechu, klnąc pod nosem,
że się spóźni. Nie cierpiała tego. Mimo że była właścicielką bardzo
dobrze prosperującej agencji modelek, to nie cierpiała się spóźniać.
Uwielbiała swoją pracę. Często podróżowała i jej to nie przeszkadzało.
Wiele jej dziewcząt, wraz z upływem czasu, zakładało własne rodziny i
odchodziło. Za każdym razem, gdy tylko o tym myślała, czuła znajome
ukłucie w sercu. Tak samo było teraz.
– Dość! - skarciła się w duchu.
- Nie masz czasu na błahostki. Cała firma spoczywa na twoich barkach.
Ogarnij się! - W głębi duszy wiedziała, że tak nie jest. Miała sporo
ludzi, którzy byli na każde jej skinienie.
W biegu złapała
dietetyczny batonik i zarzuciła na siebie ciepły płaszcz w kolorze
łososiowym, na szyję zakładając szal . Gdy tylko wyszła na dwór, owiał
ją zimny wiatr. Zadrżała i szybko wsiadła do limuzyny, która czekała na
nią przed domem. Kierowca zamknął drzwi, zajął swoje miejsce i bez
słowa ruszył w kierunku agencji. Po chwili ciszy usłyszała miły głos
Szkota:
- Jak się spało, panienko?
- Bardzo dobrze, dziękuję. -
Uśmiechnęła się. Uwielbiała sposób, w jaki zwracał się do niej szofer.
Mimo że nie było to średniowiecze, to brakowało jej tej dworskiej
etykiety i dobrych manier. Mężczyzna za zniewagę damy był często
wyzywany na pojedynek. A teraz? Szkoda słów.
Westchnęła. Mężczyzna
nie wyścieła zabłoconego chodnika swoim nowym garniturem tylko po to,
aby kobieta nie ubrudziła sobie butów. Ideałów nie ma, niestety. Nawet
wśród bogów ciężko o ciekawego osobnika. Zatem szukać go wśród
śmiertelników, to jak szukać wiatru w polu albo igły w stogu siania.
Nagle poczuła gwałtowne szarpnięcie i pisk opon. Mało brakowało, a wylądowałaby tuż obok kierowcy.
– Dzięki ci, Zeusie. - Położyła rękę na czole i głęboko odetchnęła . - Co się stało?
Marcus odwrócił głowę i po chwili ciszy powiedział:
–
Na wielki Olimp i władzę Zeusa, ten wariat drogowy, Thomas Jenkins.
Gwiazda wyścigów od siedmiu boleści. Przez takich, jak on właśnie, jest
tyle wypadków. Za moich czasów powieszono by go lub spalono. Psia krew…
Nagle
zobaczyła go, idącego w ich stronę - boskiego i przystojnego pirata
drogowego. Zatem tak wygląda bożyszcze nastolatek i ich matek. Równie
dobrze mógłby spocząć wśród innych bogów na Olimpie i nie zauważono by
różnicy. Przyglądała mu się uważnie zza przyciemnianych szyb. Wysoki,
dobrze zbudowany… i te mięśnie. Lekko zmierzwione włosy dodawały mu
większego uroku. Powędrowała wzrokiem na jego twarz, gdzie zobaczyła
zawadiacki uśmiech, ten błysk w oku oraz kilkudniowy zarost, który
bardzo do niego pasował. Jej oczy mimowolnie spojrzały niżej. Ujrzała
boskie nogi - umięśnione, ale bez przesady. Ciekawe, jakby wyglądał w
kilcie?
Nagłe usłyszała wołanie.
- Panienko… panienko… Maggie…
Afrodyto! – Zaskoczona podniosła wzrok. Widząc uśmiech na twarzy
kierowcy, była niemal pewna, że to ostatnie powiedziała na głos, co
doskonale słyszał.
Zaczerwieniła się cała. Ten, widząc co się dzieje
na jej twarzy, uśmiechnął się jeszcze bardziej, pokazując rząd
śnieżnobiałych zębów. Spojrzała na niego, udając, że nic się nie stało.
– Pan Thomas chce panienkę przeprosić za swoje zachowanie i możliwość narażenia pani zdrowia.
Szybko spojrzała w okno i zobaczyła go.
Odwróciła się i odpowiedziała:
– Nic się nie stało. Niech następnym razem uważa, bo naprawdę komuś zrobi krzywdę. Przeprosiny natomiast przyjmuję.
Szofer
podniósł jedną brew i znowu się uśmiechnął. Jednak bez słowa przekazał
to, co powiedziała. – Pan Thomas chce panienkę przeprosić osobiście.
Dziś wieczorem, w restauracji Donato. – Wyraźnie rozbawiony tą sytuacją,
czekał na jej odpowiedź. – Przekaż mu, że nie mam czasu. Pożegnaj się i
jedziemy do agencji.
Marco zrobił to i po chwili odjechali.
Obejrzała się na Thomasa jeszcze raz. Wyglądał na wyraźnie zaskoczonego
tym, że kobieta mu odmówiła. Jednak po chwili zniknął jej z pola
widzenia, gdyż otoczyły go fanki, jak jakaś szarańcza. Odwróciła się i
zamknęła oczy. Jednak, mimo ciemności, widziała boskiego Thomasa.
Jak
tylko podjechali pod agencję szybko wysiadła z samochodu nie czekając
na szofera. Wbiegła do środka niemal tratując jedną z modelek która
weszła jej w drogę.
- Co się ze mną dzieje? - pomyślała. - Mam sporo
szczęścia, że nikt nie czyta mi w myślach. Większa część mieszkańców
Olimpu nie posiadała tego wyjątkowego daru. Osoby, które go miały, były
uważane za wrogów Olimpu chcących zniszczyć Zeusa. Gdy tylko weszła do
swojego gabinetu, poprosiła o mocną kawę. Nie musiała na nią długo
czekać. Pijąc ją zastanawiała się, czy pojawienie się Thomasa w jej
życiu było przypadkowe, czy to kolejna próba złamania ją przez Zeusa.
Już nie raz była kuszona obietnicą szczęśliwej miłości u boku zwykłego
śmiertelnika. Z biegiem czasu doszła do wniosku, że nigdy się nie
zakocha i musi walczyć z tym uczuciem. Ponieważ, gdy tylko jej serce
zaczynało trochę szybciej bić na widok jakiegokolwiek mężczyzny,
łagodnie mówiąc, zakochiwała się bez pamięci i przestawała logicznie
myśleć.
Ej, to jest bardzo dobre :) Pisz dalej, bo mnie zaintrygowałaś :)
OdpowiedzUsuńżenada
OdpowiedzUsuń